środa, 15 lipca 2015

Opowiem wam swoją historię.

Zaczynając od samego początku.

Jestem kilku letnia dziewczynką, 6 może 8 letnią. Idę z babcią  do lekarza bo na plecach mam dziwną plamkę. Nikt nie wie co to jest. Stoimy długo w kolejce. Umęczona wchodzę do gabinetu.
Po przeprowadzonym wywiadzie lekarz chce pobrać próbkę z tej dziwnej suchej plamki do badania. Pamiętam tylko, że byłam taka wystraszona tym faktem, że nie dałam się zbadać. No trudno na siłę nic nie zrobisz. Za jakiś czas plamka zniknęła i było po kłopocie. Oczywiście do czasu....
Gdy skończyłam 11 lat z mamą i siostrą zmieniłyśmy miejsce zamieszkania w związku z rozwodem rodziców. Nowe miejsce = nowa szkoła = nowi ludzie = ogromny stres= no właśnie, jeszcze w tedy nie wiedziałyśmy co to jest. Była jesień. Po pierwszych  doświadczeniach w szkole, wydawałoby się oswajaniu z nowym miejscem i sytuacją w jakiej się znalazłam następuję nagły wysyp czegoś.
Moje ciało pokryło się duża ilością dziwnych plamek niewiadomego pochodzenia. Uczulenie? Ale na co? Wapno, domowe sposoby zwalczania wszelkich wysypek nie pomogły. Szczerze to nie pamiętam czy konsultowałyśmy się z lekarzem rodzinny, czy od razu udałyśmy się do dermatologa. Pamiętam tą starą przychodnie, która w pewien sposób wzbudzała we mnie strach. Diagnoza oczywista: łuszczyca. Hmmm. Nie wiemy jeszcze co to jest i jak utrudnia życia, ale najważniejsze, że da się z tym żyć...
No i się zaczęło. Mozolne smarowanie,natłuszczanie i histeria bo ja nie chcę, bo mam dość. Współczuję swojej mamie przechodzenia tego okresu ze mną. Do stresu związanego z nowymi ludźmi, nową szkołą doszedł jeszcze ogromny wstyd i dyskomfort spowodowany chorobą. Lekcje wychowania fizycznego stały się największym koszmarem. Wspólne przebieranie się w szatni i krótkie spodenki do ćwiczeń nie wchodziły w grę. Na szczęście była jeszcze toaleta, w której mogłam się swobodnie przebierać lecz trudno było wyjaśniać ciągle dlaczego jestem taka wstydliwa. Okres dorastania tak pod jednym względem lubiłam ten okres. Miałam figurę, której mogła pozazdrościć mi nie jedna dziewczyna. :) Z czasem zaczęłam się oswajać z nowym otoczeniem, ludźmi, ale przede wszystkim z chorobą.  Raz bywało lepiej raz gorzej. Przy systematycznym smarowaniu i dbaniu o stan skóry plamy przygasały. Mając 13 lat znowu się przeprowadziłyśmy. Nowa szkoła nie była takim problemem bo zaczynałam gimnazjum więc i tak zmieniałabym towarzystwo. W tym okresie zaczęłam zmieniać się zawstydzonej dziewczynki w pewną siebie nastolatkę. Zmian chorobowych na ciele miałam stosunkowo nie wiele. Wiadomo jak to w tym okresie zaczyna się bardziej przywiązywać uwagę do swojego wyglądu. Kiedy poznałam swojego chłopaka (późniejszego męża) wszystko wydawało się być bezproblemowe. Zakochany człowiek jest w stanie pokonać wiele przeszkód. Jesteśmy dziwnymi istotami. :) Po pewnym czasie przyznałam mu się do tego, że choruję na łuszczycę. Było to strasznie trudne zadanie. A słowo ŁUSZCZYCA nie przechodziło mi przez gardło. Ale nie mając w tedy większych wykwitów nie stanowiło to dla nikogo problemu (ani dla mnie ani dla niego).  Czas mijał. Oswajając się coraz bardziej ze sobą mankamenty urody nie miały znaczenia. Mając 17 lat zaszłam w ciąże. I wszystko się zmieniło. Burza hormonów była można powiedzieć wybawieniem. Po łuszczycy nie został prawie żaden ślad. Moja radość była nie do opisania. Dłuższy czas miałam z nią spokój. Potem wraz z narastającym stresem i życiowymi problemami stopniowo zaczęły pojawiać się nowe zmiany. Zaczęło mi to co raz bardziej przeszkadzać. W połączeniu
z nadwyżką kilogramów, które zostały mi po ciąży, moja samoocena gwałtownie zaczęła spadać.
Z czasem przestało mi zależeć na samej sobie. Wmawiałam sobie, że to nie jest ważne, bo życie nie opiera się tylko na mojej nic nie znaczącej chorobie. Nie zdawałam sobie w tedy jaki wpływ ma ona tak na prawdę na moje życie. Powiedzmy sobie szczerze. Łuszczyca ma ogromny wpływ na życie intymne. Mimo, że ze swoim w tedy jeszcze mężem znałam się wiele lat, nagle zaczęłam się go wstydzić. Wygląd spowodowany chorobą bardzo wpływał na moją samoocenę i stan psychiczny.
W końcu moje małżeństwo rozpadło się. Dziś wiem, że ogromny wpływ na to miała choroba(oczywiście to nie jedyna przyczyna). Moje życie kolejny raz wywróciło się góry nogami. Ciężko było stanąć na nogi. Od jakiegoś czasu jestem w nowym związku. Jestem bardzo szczęśliwa. Poczucie akceptacji jest bardzo ważne. Oczywiście stres związany z rozwodem nie pozostał bez echa. Zmian chorobowych zaczęło przybywać. Należę do osób, które zajadają stres. Więc dodatkowy wpływa na nasilanie się choroby miała nieodpowiednia dieta i styl życia. Wydawało mi się, że po tylu latach i po różnych przejściach zaakceptowałam swój wygląd i nauczyłam się żyć z łuszczycą. Oczywiście jak to w życiu bywa myliłam się. Od maja tego roku z dnia na dzień przybywało mi nowych plam. W ciągu miesiąca zsypało mnie od stóp do głowy. Nigdy aż tak źle nie wyglądałam. Moja frustracja była nie do opisania. Historia zaczęła się powtarzać. Podświadomie zaczęłam niszczyć nowy związek. Pewnego dnia powiedziałam dość. Nie stracę drugi raz kogoś na kim mi zależy. Nie pozwolę kolejny raz zniszczyć Jej mojego życia. Na wizycie u dermatologa ustaliłam leczenie szpitalne. Nie wiedziałam co mnie po tym czeka, jakie będą rezultaty. Po tygodniu spędzonym w szpitalu łuska zaczęła znikać.Zostały tylko różowe plamki, które powoli zaczynają się wchłaniać i nabierać koloru skóry. Jestem zadowolona z efektów leczenia mimo, że zaczynają się tworzyć nowe zmiany. Od ok. trzech tygodni należę do grupy osób chorujących na łuszczycę- bardzo polecam ( https://www.facebook.com/groups/psoriasispolska/ ). Dopiero teraz zaczęłam rozmawiać z ludźmi takimi jak ja. W szpitalu poznałam wiele osób, które także borykają się z takim problemem. Nigdy nie doświadczyłam rozmowy z kimś, kto ma pojęcie o czym mówię. Moje samopoczucie zaczęło się poprawiać a samoocena podnosić. Czuję się wartościowym człowiekiem, wcale nie gorszym czy innym od reszty ludzi. Dziękuję tym, który mnie wspierali, którzy są przy mnie. Wiem, że zawsze mogę na nich polegać.
A otaczanie się odpowiednimi ludźmi w naszym wypadku jest bardzo ważne. 

Nazywam się Żaneta, mam 24 lata.
Od 13 lat choruję na Łuszczycę.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez czytam, 40 prawie na karku, do 2007 roku nie wiedziałam, ze we mnie siedzi Pani Ł...walczę, cieżko jest....tym bardziej będę zaglądać :)pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń